środa, 6 lutego 2013

Dobra myśl na dziś

Otóż właśnie
A właściwie to na wczoraj
A raczej od wczoraj na całą resztę życia
No do odwołania na pewno

W pośpiesznym powrocie do domu, w biegu między jednym a drugim, z braku silnej woli w tym zakresie i niemożności powstrzymania pokusy przeogromnej, która zwykle w takim miejscu się pojawia, obiecując sobie, że tylko się rozejrzę i że tylko na chwilę, na minutkę, wtargnęłam do punktu taniej książki. Tania jest tam jedynie cena, bo książek dużo bardzo dobrych.

I wyszłam po chwili dłuższej niż planowałam, ale zdecydowanie krótszej niż bym tego chciała... Z dwiema książkami, choć chęć miałam na przynajmniej trzy lub cztery.
W dodatku w torebce wielostronicowo rozpychała się nowość zakupiona w Trafficu dnia poprzedniego, którą pochłaniać zaczęłam niemal zaraz po odejściu od kasy.

Tak.
Głód czytania.

W międzyprzystankowym biegu z tramwaju do autobusu, pojawiła się myśl precyzująca moje przemyślenia z ostatnich dni.
Jako przesłanie ujęłam ją w następujący sposób:

Zastąp poradniki literaturą piękną z dziedziny, która Cię interesuje.

Otóż właśnie to. 
I nic więcej dodawać nie trzeba.
No może poza tym, że efekt końcowy stanie się bardziej realny do osiągnięcia.

Dlatego zamiast wałkować kolejny raz przesłanie górnolotnie płynące z poradników dla rodziców, zabrałam się za delektowanie się okruchami z życia wziętymi bohaterek - narratorek książek, które tak jak ja są matkami - wielomatkami.


Na pierwszy ogień poszła książka Agnieszki Grzelak "Matecznik". Zamówiony u Męża mego mikołajkowy prezent.

Agnieszka jest mamą czterech córek, więc nietrudno było mi odnaleźć się w Jej świecie. Co więcej, już od pierwszych stron zakołatała w mojej głowie myśl, która uświadomiła mi to, co oczywiste. Że oto właśnie jestem najzupełniej w świecie NORMALNA oraz, że moje potrzeby, które rodzą się we mnie każdego macierzyńskiego dnia, są (wbrew przekonaniom Męża mego) nie tylko moimi, ale najprawdopodobniej również setek tysięcy innych matek na tym świecie. I - uwaga - te potrzeby są najzwyczajniej w świecie NORMALNE (również wbrew przekonaniom Męża mego). Z wypiekami na twarzy brnęłam w kolejne strony książki, których treść tylko utwierdzała mnie w tej mojej pierwotnej refleksji.
"Matecznik" naprawdę warto przeczytać. Polecam tę książkę nie tylko kobietom, ale też mężczyznom. Kilku już ją przeczytało i mają same pozytywne refleksje, z których główną jest to, że dzięki tej książce łatwiej im zrozumieć codzienne zmęczenie ich żon oraz to, jak wielką sztuką jest macierzyństwo. Książkę czyta się bardzo lekko i szybko. Napisana jest w bardzo przyjazny sposób. Zaciekawia, zachęca do ponownego wzięcia jej do rąk. Polecam.


Aktualnie czytam zakupioną w Trafficu nowość popełnioną przez Małgorzatę Łukowiak "Projekt matka".

Autorka książki (mama trójki dzieci) jest znana z bloga, którego prowadzi obecnie, a książka sięga do czasu, kiedy Autorka prowadziła swego bloga w innej przestrzeni internetowej.
Dopiero zaczęłam czytać, więc wiele nie napiszę. Jednak samo przesłanie książki spowodowało we mnie to samo poczucie, które wywołały już pierwsze strony "Matecznika". Książka napisana przez zupełnie inną kobietę o zupełnie innych zainteresowaniach, ale wrażenie takie samo. Bo łączy je oraz mnie i każdą z nich jedno - macierzyństwo. Wszystkie trzy jesteśmy matkami - wielomatkami (każda z nas ma więcej niż dwoje dzieci) i  wszystkie jesteśmy kobietami, które starają się poza byciem matką ze wszystkimi tego bardziej i mniej radosnymi konsekwencjami, nie zapomnieć o sobie.

Na swoją kolej czekają jeszcze dwa znaleziska dnia wczorajszego.
Do poczytania.

1 komentarz:

  1. Czytałam jakiś czas czas temu. Przyjemna lektura. Snująca się, jak to pamiętnik.

    OdpowiedzUsuń