Wśród licznych refleksji jakie na mnie spłynęły w ciągu
ostatnich tygodni (a dokładnie od chwili, gdy Benedykt XVI ogłosił Swą
abdykację), pojawiła się również ta związana z dymem nad Kaplicą Sykstyńską…
Od pierwszego dnia konklawe, z uwagą wyczekiwałam.
Za każdym razem, gdy kardynałowie podejmowali decyzję, ja
czekałam i za pośrednictwem TVP info obserwowałam zamontowany na dachu Kaplicy
Sykstyńskiej komin.
Pytana przez Córkę, co robię, zgodnie z prawdą odpowiadałam,
że czekam na dym.
Przy okazji miałam zupełnie niezamierzoną przeze mnie
możliwość uczestniczenia w dziennikarskich spekulacjach dotyczących nazwiska
kolejnego Następcy Piotrowego Tronu. Wszyscy oni zgodni byli co do jednego.
Jeśli kardynałowie dokonają szybkiego wyboru – czyli jeśli dnia 12, 13 lub 14
marca z komina poleci biały dym, to będzie oznaczało, że papieżem został
kardynał Angelo Scola. To nazwisko padało w każdej rozmowie, w każdej
spekulacji, było wszędzie.
I tak sobie myślałam wtedy, że najpiękniej będzie doświadczyć
totalnego zaskoczenia.
Bo to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, czynione jest
wyłącznie pod natchnieniem Ducha Świętego. Czekałam więc na cud – na totalne
zaskoczenie.
Aż dnia 13 marca 2013r. po godzinie 19 minut kilka (akurat
oglądałam wiadomości, a z boku ekranu przez cały czas pokazywano wspomniany
wyżej komin), z komina nad Kaplicą Sykstyńską zaczęły wydostawać się kłęby
wyczekiwanego dymu.
Jest dym!
powiedziałam. Biały Dym! dodałam po
chwili.
Aż trudno było mi uwierzyć. Myślałam bowiem, że „jeszcze
chwilę” to potrwa, a tu proszę – w drugim dniu.
I tu moja refleksja nad Fenomenem Białego Dymu.
Zapewne są tacy, którzy ze sceptycyzmem i ironią twierdzą,
że to przesada i istne zacofanie, żeby w dwudziestym pierwszym wieku posługiwać
się znakami dymnymi. Czytałam też głosy, o nie zreformowanym Kościele
Katolickim, któremu pomogłoby tylko… daruję sobie cytowanie dalszej części
wypowiedzi, bo czytając ją poczułam się wystarczająco spoliczkowana. itd. itp.
Nie wnikam, co się za tym kryje. Mogę jedynie współczuć…
Jednak te dymne znaki
mają w sobie coś niezwykłego. To, że wybór Głowy Kościoła Katolickiego odbywa
się w taki sposób – za zamkniętymi drzwiami, gdzie od momentu Extra Omnes, nikt
– absolutnie nikt nie ma wstępu, czyni to wydarzenie niezwykle podniosłym.
Zresztą widać było, jak bardzo to uczucie podniosłości,
świadomość wielkości wydarzenia historycznego oraz świadomość faktu
uczestniczenia w nim (oczekiwania), udzielały się wszystkim, którzy poprzez
media wypowiadali się choćby tylko w celu przekazywania najdrobniejszych
informacji.
Na niektórych kanałach TV, dziennikarze komentowali ten czas
oczekiwania, słowami: Cóż za emocje,
proszę państwa, albo: Cały czas
czekamy w napięciu, może to właśnie podczas naszego wydania wiadomości/faktów
ze świata itp. pojawi się dym nad Kaplicą Sykstyńską. Gdy już się pojawił,
podniosłość zdarzenia, stała się jeszcze bardziej zauważalna: Już za chwilę, dowiemy się, kto jest nową
Głową Kościoła Katolickiego. Już za chwilę poznamy imię nowego Papieża.
I tutaj dużo informacji (przekazywanych nie na podstawie
naocznej obserwacji bo to nie byłoby możliwe, lecz na podstawie wiedzy o tym,
jakie są procedury) o tym, co następuje, gdy kardynałowie dokonają wyboru. O
tym, jakie pytania zadawane są nowo wybranemu.
O tym, że gdy na pytanie „Czy przyjmujesz?” odpowie
twierdząco, od tego momentu jest już papieżem. O tym, że następnie pada
pytanie: „Jakie imię wybierasz?”. O tym, że następnym miejscem, do którego
udaje się Papież z Kaplicy Sykstyńskiej, jest tzw. Pokój Łez. O znaczeniu tego
Pokoju, o tym, co się w nim odbywa. Wreszcie o tym, kto za chwilę, co i jakimi
słowami oznajmi światu.
No właśnie. Dziennikarze lubią dużo mówić. Ale też muszą
dużo mówić, bo taka jest ich rola – przekazywanie informacji.
Zapewne każdy marzy, żeby być tym pierwszym w centrum
wydarzeń, tym, który dowie się wcześniej lub więcej i jako pierwszy opublikuje,
obwieści, poda do publicznej wiadomości.
Ale nie w tej sytuacji Drodzy Państwo, oj nie. Tutaj się tak
nie da. Tutaj bowiem wszyscy są równi. Tutaj nie ma ważniejszych, lepszych,
szybszych i mądrzejszych.
Biały Dym jest dla wszystkich w jednym momencie i w równym
stopniu. Jest informacją jedną jedyną, która nie wymaga ani potwierdzania jej
wiarygodności, ani uściślania, ani tłumaczenia na liczne języki świata. Tutaj
wszystko jest oczywiste bez słów – pełna harmonia przekazu, w której czerń
oznacza NIE, a biel oznacza TAK. Nic więcej nie potrzeba.
Tutaj rola mediów sprowadza się jedynie do „bezpośredniej
transmisji danych”. Ale nie ma opcji, że któraś stacja przekaże coś więcej lub
mniej niż inna, bo każdy operator kamery – niezależnie od swego pracodawcy,
poglądów politycznych czy religijnych, widzi jedno – Biały Dym. A w następnej
kolejności Okno Kaplicy Sykstyńskiej i kardynała ogłaszającego światu „Radość
Wielką”. HABEMUS PAPAM! I jeszcze uroczyste Urbi Et Orbi nowo wybranego
Papieża. I to wszystko. Pełna Prawda w jednym miejscu i w jednej chwili dla
całego świata – dla wszystkich, nie tylko dla wybrańców - dla każdego.