Pisownia niepoprawna niemal tak samo, jak metody samego
„bohatera”.
Przyznam, że słabo zrobiło mi się, gdy usłyszałam historię Mamy małej Lary, w której jedną z ról odegrał nasz tytułowy „bohater”.
No bo jak można inaczej zareagować, gdy okazuje się, że pan
detektyF wszedł we współpracę z ojcem nieletniej i śledził jego żonę po to
tylko, żeby pomóc swojemu klientowi w porwaniu dziecka matce???
Tak, tak. Wiem, że ojciec miał prawo do kontaktu z
dzieckiem, do decydowania o miejscu pobytu nieletniej itp. oraz, że w Polsce
zabranie dziecka (a ściślej rzecz ujmując – wyrwanie z rąk matki), wsadzenie do
samochodu i szybkie odjechanie z miejsca, bez słowa wyjaśnienia, bez
wcześniejszej rozmowy i wspólnego podjęcia decyzji z matką dziecka, która ma
pełne prawo do opieki nad córką – to wszystko w Polsce nie jest traktowane jako
przestępstwo.
Wiem o tym i dostrzegam całość absurdu w takim spraw
stawianiu. Dlatego też pozwolę sobie nazywać rzeczy dosadnie i po imieniu.
Poprawność polityczna jest mi bowiem niezwykle obca, a porwanie to porwanie i
już.
Następnym krokiem była rozmowa zrozpaczonej kobiety (którą w
jednej chwili, mąż bezprawnie pozbawił kontaktu z córką) z naszym tytułowym
„bohaterem”.
Pan detektyF zaoferował Mamie Lary pomoc, ale jak przystało na „wszechmogącego” (bo
najwyraźniej za takiego sam siebie uważa), postawił jeden warunek – tajemniczy
klucz do pomyślnego rozwiązania zagadki, w której odpowiedź zna tylko i
wyłącznie jeden człowiek na świecie, a jest nim? Oczywiście DetektyF RutkoFski.
Otóż pomoże on tej, przeciw której jeszcze do niedawna
kierował swą moc. Teraz, gdy już jedno zadanie pomyślnie wypełnił,
doprowadzając do porwania Lary, teraz chce pomóc ją odzyskać. Zapewne nie
dlatego, że dręczą go wyrzuty sumienia. Takie zjawisko jest mu raczej dalece
obce.
A więc pomoże. Ale pod warunkiem, że Matka Lary zaprzestanie
poszukiwania pomocy gdziekolwiek pozna nim. W nim bowiem powinna złożyć całą
swą ufność i nadzieję. W żadnym razie nie w mediach, czy jakichkolwiek organach
Władzy Państwa Polskiego. Od teraz bowiem nie ma już Rządu Państwa Polskiego,
nie ma Policji. Jest tylko DetektyF RutkoFski. On i tylko on.
Ale skąd ta nagła niechęć do mediów? Nie od dziś przecież
wiadomo, że naszego „bohatera” nic tak
nie cieszy, jak blask fleszy.
Po „słynnej sprawie”, w którą przeszło rok temu zaangażował
się DetektyF RutkoFski, a z której wyszedł wprawdzie cało, ale co z tego skoro
wprost na idiotę, nie dziwi mnie jego nagły brak zainteresowania medialnym
rozgłosem. Facet za wszelką cenę chce pozostać na rynku w swojej branży i gotów
jest przynajmniej chwilowo zrezygnować z jednoczesnego odstawiania show.
Ale nie, nie. To wcale nie dlatego, że nasz tytułowy
„bohater” nagle spokorniał. Nic z tych rzeczy proszę Państwa.
Może i zdjął z nosa czarne okulary dodające tajemniczości
odgrywanej przez niego postaci. Mam jednak wrażenie, że chyba tylko po to, żeby
zza szklanego ekranu, „patrząc” widzom prosto w oczy, oznajmić, że zemsta będzie słodka i że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Taki przynajmniej był wydźwięk jego
ostatniego wystąpienia na antenie TV gdy znów zrobiło się trochę głośniej w
związku ze „słynną sprawą” sprzed ponad roku.
Wróćmy jednak do Mamy małej Lary, bo to Ona aktualnie ponosi
najboleśniejsze konsekwencje głupoty pana RutkoFskiego, który najpierw
świadomie szkodzi, a za chwilę oferuje poszkodowanemu pomoc.
Nie wnikam, czy w tym przypadku jest to objaw zwykłej
hipokryzji, czy może nasz tytułowy „bohater” cierpi raczej na poważną chorobę,
jaką jest schizofrenia i to ona powoduje u niego to koszmarne rozdwojenie
jaźni.
Jestem jednak przekonana, że bez względu na przyczynę
niewątpliwego spustoszenia, które zaistniało w mózgu pana RutkoFskiego,
zdecydowanie najbezpieczniejsze zarówno dla niego, jak też dla pozostałych obywateli
RP byłoby odizolowanie naszego „bohatera” od społeczeństwa, w którym egzystuje
i (na całe nieszczęście) działa na cudzą niekorzyść.
Jego działalność okazuje się bowiem nie tylko szkodliwa, ale
też niebezpieczna. Pociąga za sobą trudne do odwrócenia skutki przy
jednoczesnym całkowitym braku konsekwencji, jakie w przypadku czynów
szkodliwych winien ponieść sam sprawca.
Już nie pierwszy raz okazuje się, że detektyF RutkoFski
narobił bałaganu, który trudno posprzątać. Nie rozumiem, dlaczego lekarz, który
nieumyślnie spowoduje szkodę pacjenta, może zostać ukarany w postaci zakazu
dalszego wykonywania zawodu, a detektyF RutkoFski, który szkodzi umyślnie, nie
ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji.
To, że ktoś chce korzystać z jego „usług”, to inna sprawa i
na to niestety nie ma wpływu. Poziom intelektualny niektórych obywateli bywa
bowiem zaskakująco żenujący. Okazuje
się, że aby dać komuś zlecenie, wystarczy wcześniej jedynie zobaczyć w mediach
jego twarz. Że-nu-a proszę Państwa. Że-nu-a.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że proporcjonalnie do
liczby i jakości szkód wyrządzonych umyślnie czy też bezmyślnie przez pana
RutkoFskiego, ilość jego fanów zmaleje na tyle, że czas jego aktywności
zawodowej (przynajmniej w tej dziedzinie) zakończy się bezpowrotnie.
Jaki bowiem bohater, taka jego działalność i takie też
zaufanie innych.