wtorek, 9 lipca 2013

Przedszkolne dylematy (cz. 2)

Fakt, że ministerstwo zadecydowało za mnie, że moja najstarsza Córka, MUSI we wrześniu 2014 rozpocząć edukację w pierwszej klasie szkoły podstawowej, nie oznacza jeszcze, że ja potulnie poślę Ją we wskazanym terminie do szkoły. W końcu to ja znam moje Dziecko lepiej niż ich wysokość ministerstwo edukacji narodowej wraz z przybudówkami swymi. Znam i kocham i dzieciństwa pozbawiać nie zamierzam. A wiek lat sześciu to czas na poznawanie świata poprzez zabawę i kontakt z przyrodą, a nie z perspektywy nudnej i niewygodnej szkolnej ławki.
Tak więc hasło, którym MEN epatuje z wysokości swej nie najświętszej, ładując rodzicom do głów kit, że niby ich sześcioletnie dzieci w celu chęci poznawania świata wprost marzą o pójściu do szkoły i spędzaniu kilku godzin dziennie na twardym szkolnym krzesełku, rysując w jedenastoliniowym zeszycie szlaczki, jest zwykłą manipulacją. Z mojego osobistego punktu widzenia – całkiem nieudolną manipulacją.
A zatem, wszem i wobec obwieszczam, że nie zamierzam posyłać sześcioletnich dzieci do pierwszej klasy. Jak już wspomniałam, to jest czas na zabawę. Zatem jeśli znajdę dobrą szkołę, a jedną taką mam już na oku, to skłonna będę rozważyć posłanie Antosi do zerówki szkolnej. Ale do zerówki, a nie do klasy pierwszej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz