Tak więc hasło, którym MEN epatuje z wysokości swej nie
najświętszej, ładując rodzicom do głów kit, że niby ich sześcioletnie dzieci w
celu chęci poznawania świata wprost marzą o pójściu do szkoły i spędzaniu kilku
godzin dziennie na twardym szkolnym krzesełku, rysując w jedenastoliniowym
zeszycie szlaczki, jest zwykłą manipulacją. Z mojego osobistego punktu widzenia
– całkiem nieudolną manipulacją.
A zatem, wszem i wobec obwieszczam, że nie zamierzam posyłać
sześcioletnich dzieci do pierwszej klasy. Jak już wspomniałam, to jest czas na
zabawę. Zatem jeśli znajdę dobrą szkołę, a jedną taką mam już na oku, to
skłonna będę rozważyć posłanie Antosi do zerówki szkolnej. Ale do zerówki, a
nie do klasy pierwszej.
wtorek, 9 lipca 2013
Przedszkolne dylematy (cz. 2)
Fakt, że ministerstwo zadecydowało za mnie, że moja
najstarsza Córka, MUSI we wrześniu 2014 rozpocząć edukację w pierwszej klasie
szkoły podstawowej, nie oznacza jeszcze, że ja potulnie poślę Ją we wskazanym
terminie do szkoły. W końcu to ja znam moje Dziecko lepiej niż ich wysokość
ministerstwo edukacji narodowej wraz z przybudówkami swymi. Znam i kocham i
dzieciństwa pozbawiać nie zamierzam. A wiek lat sześciu to czas na poznawanie
świata poprzez zabawę i kontakt z przyrodą, a nie z perspektywy nudnej i
niewygodnej szkolnej ławki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz